"Pani Justyno, w pewnym wieku to już naprawdę nie wypada". A dlaczego niby nie? [KOMENTARZ] - Muzyka


Justyna Steczkowska's Eurovision performance sparked both praise and criticism, with some commentators questioning her age appropriateness, while others celebrate her success and strong international following.
AI Summary available — skim the key points instantly. Show AI Generated Summary
Show AI Generated Summary

Pani Justyno, czapki z głów. Tak dumni z biało-czerwonych barw na Eurowizji nie byliśmy już dawno. Ciężka praca się opłaciła, a teraz tylko należy trzymać kciuki za wielki finał. I chociaż mogłoby się wydawać, że wiwatom nie będzie końca, to oczywiście nie brakuje też tych, którym zawsze jest źle. Skąd w nas tyle jadu? Kiedy połowa Europy gratuluje Polakom świetnego występu w konkursie, w Polsce znaleźli się niezadowoleni. Bo przecież "Steczkowskiej już całkowicie odbiło".

Może i odbiło, ale widzę w tym same pozytywy!

Kiedy zabawa Polski w Eurowizję kończy się na półfinale, to pożywkę w pierwszej kolejności mają ci, którzy "od początku wiedzieli, że tak będzie". Przekonała się o tym chociażby Luna, która po swoim występie przeszła załamanie i nie chciała pokazywać się publicznie. Jak to jest, że polskiej reprezentacji w piłce nożnej śpiewamy — "nic się nie stało", a muzyków próbujemy za wszelką cenę upokorzyć? Czy nastąpił ekonomiczny krach w Polsce po ubiegłorocznym konkursie? Nie. I na dodatek nigdy się tak nie stanie. Bo Eurowizja to przede wszystkim świetna zabawa.

EBU

Justyna Steczkowska na Eurowizji

Jeszcze dziwniej się robi, kiedy widzący w ciemnych barwach "narzekacze" wypływają na powierzchnię w momencie, kiedy celebrujemy wielki sukces. Przecież inaczej nie można nazwać tego, co wydarzyło się nie tylko we wtorek w Bazylei, ale przez ostatnie tygodnie. Justyna Steczkowska pracowała na potrójnych, a może nawet poczwórnych obrotach, żeby jak najlepiej wypromować swoją piosenkę "Gaja". Z każdym kolejnym dniem robiła coraz więcej szumu w całej Europie.

Takie reprezentantki mogą pozazdrościć nam inne kraje. Justyna była gotowa na wszystko od świtu do zmierzchu. Nawet kiedy o szóstej rano musiała stawić się na warszawskim lotnisku, by zdążyć na przedeurowizyjną imprezę, to nie tylko wyglądała perfekcyjnie, ale także chętnie pozowała do zdjęć z fanami i prosiła o wsparcie w półfinale.

Bo taka właśnie jest Steczkowska — perfekcyjna. Kiedyś usłyszałem od zaprzyjaźnionego muzyka, że wokalistka nie wyjdzie z sali prób, dopóki wszystko nie zostanie dopięte na ostatni guzik. Nie ma znaczenia, czy przygotowuje się do Eurowizji albo sylwestrowego koncertu, czy gra dla fanów w małym miasteczku. Zawsze dba o jak najwyższy poziom, by nikogo nie zawieść.

I chociaż mogłoby się wydawać, że to bezdyskusyjne zalety, to oczywiście jak zwykle muszą znaleźć się ci, którzy znajdą dziurę w całym. A wiecie dlaczego? "Bo kobietom w pewnym wieku już niektórych rzeczy nie wypada"... Liczba komentarzy na temat wieku artystki jest przerażająca. A przecież Justyna ma 52 lata. Jedni uważają, że już dawno powinna zejść ze sceny, a inni twierdzą, że podczas swojego eurowizyjnego spektaklu po prostu się wygłupiła.

Jeżeli wygłupem nazywamy formę, której niejeden mógłby jej pozazdrościć, kondycję, której wielu z nas nigdy nie miało i wokal, którym może ścigać się ze światowymi megagwiazdami, to ja chyba lubię się wygłupiać. Zresztą Justyna Steczkowska najwyraźniej też. I zapewne złośliwcy, jak już opublikują ten pełen jadu komentarz w sieci, to siedzą przed komputerem, dumnie patrząc na swój internetowy przytyk, czekając aż wywołają wielką dyskusję.

PAP/EPA/GEORGIOS KEFALAS

Justyna Steczkowska

Proszę państwa jest jeden problem: Justyna Steczkowska ma za sobą niezliczoną armię miłośników Eurowizji, gigantyczne wsparcie od środowisk LGBT, a także wieloletnich fanów, którzy stoją przy jej boku, choćby nie wiem, co się stało. A co najlepsze — ta pozytywna grupa powiększa się i rozprzestrzenia międzynarodowo. Nasza reprezentantka jest chwalona przez ekspertów, dziennikarzy, blogerów, a Conchita Wurst — zwyciężczyni Eurowizji 2014 — nazywa ją królową tegorocznego konkursu. I co? Nie wstyd wam?

A jeżeli ktoś myśli, że wytykaniem wieku zrobi przykrość samej Justynie, to i tutaj was rozczaruję. Sama nazwała się "matką Eurowizji", bo doskonale wie, że jest o wiele starsza niż 80 proc. artystów, którzy przybyli do Bazylei. W wywiadach opowiada o swoich "eurowizyjnych dzieciach" i zdradza, że sposobem na jej "nieśmiertelność" są słowiańskie agmy, które wybrzmiewają w "Gai". Publicznie wykrzykuje "Zargo, Raga, Urra, Gara, Jarga, Jarun, Era Czarodoro" i świetnie się przy tym bawi.

I choćbyście na głowach stanęli, drodzy niezadowoleni, co to byście najchętniej Steczkowską na Księżyc wysłali, to nie uda wam się jej odebrać wielkiego sukcesu, który niewątpliwie wczoraj osiągnęła. Wokalistka nie tylko awansowała do wielkiego finału, ale przede wszystkim wzbudziła takie zainteresowanie swoją osobą, że dzisiaj pół Europy przygląda się jej kolejnym eurowizyjnym swawolom.

Was this article displayed correctly? Not happy with what you see?

We located an Open Access version of this article, legally shared by the author or publisher. Open It
Tabs Reminder: Tabs piling up in your browser? Set a reminder for them, close them and get notified at the right time.

Try our Chrome extension today!


Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more

Facebook

Save articles to reading lists
and access them on any device


Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more

Facebook

Save articles to reading lists
and access them on any device