Operacja „Rydwany Gideona”. Izrael brnie w jeszcze większą wojnę. Koszmar Gazy prędko się nie skończy - Polityka.pl


Israel's expanded military operation in Gaza, codenamed 'Gideon's Chariots', raises concerns about a prolonged conflict and civilian casualties, prompting debate about its goals and potential international involvement.
AI Summary available — skim the key points instantly. Show AI Generated Summary
Show AI Generated Summary

Rozszerzona operacja w Gazie ma się rozpocząć po wizycie Donalda Trumpa na Bliskim Wschodzie w przyszłym tygodniu. Niezależni eksperci twierdzą, że izraelski rząd ma tylko jeden cel: uratować siebie.

Nadanie kryptonimu operacji wojskowej nie jest prostą sprawą. Trudno powiedzieć, czym kierował się ten, kto wymyślił „Rydwany Gideona”. Gideon to postać biblijna, przywódca, który zadał druzgocący cios wojskom Madianitów, dysponując tylko 300 żołnierzami uzbrojonymi w szofary (baranie rogi wydające specyficzny dźwięk) i pochodnie w glinianych dzbanach. Nie miał żadnych rydwanów. Izraelici byli tak zachwyceni, że zaoferowali mu tytuł króla. Gideon skromnie odmówił, przekonując, że jedynym ich władcą jest Bóg.

Tyle historia biblijna. Czyżby premier Beniamin Netanjahu sam chciał włożyć koronę? Zwolennicy od lat pokrzykują: „Bibi królem Izraela”. Tyle że dziś wojsko ma o wiele bardziej zaawansowaną broń niż pochodnie, a liczebnie przewyższa wrogów kilkadziesiąt razy. Netanjahu nie jest żadnym Gideonem.

Jeszcze więcej wojny w Gazie

Żarty na bok – to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, zupełnie nie śmieszy. W środę organizacja World Central Kitchen (WCK) poinformowała, że zaprzestała działalności w Strefie Gazy; jej praca „nie może być kontynuowana bez pozwolenia”. Od początku marca Izrael nie pozwala dostarczać do Gazy żywności, leków, sprzętu medycznego. „Po wydaniu ponad 130 mln posiłków i 26 mln bochenków chleba w ciągu ostatnich 18 miesięcy organizacja World Central Kitchen nie ma już zapasów do gotowania posiłków ani pieczenia chleba w Strefie Gazy”. Jedyne, co jest w stanie zapewnić, to woda. Przypomnijmy: w zeszłym roku w izraelskim ataku na konwój WCK zginęło siedmiu jego pracowników, w tym Polak Damian Soból. Izrael, jak twierdził, podejrzewał, że w wozie jest terrorysta.

To niejedyny problem mieszkańców Gazy. We wtorek w dwóch atakach lotniczych na szkołę w Al-Burajdż, która służyła za obóz dla przesiedlonych, zginęły 32 osoby, w tym dziewięcioro dzieci poniżej 14. roku życia i cztery kobiety. Izraelska armia twierdzi, że wydała ostrzeżenie o planach ataku na „obszar dowodzenia i kontroli Hamasu”. Palestyńczycy odpowiadają, że ostrzeżenie było skierowane do meczetu, który w ogóle nie ucierpiał. W środę w ataku na zatłoczoną kawiarnię i pobliski targ w mieście Gaza zginęły 33 osoby. Z danych publikowanych przez kontrolowane przez Hamas ministerstwo zdrowia wynika, że liczba ofiar tej wojny wynosi 52 653 (bez wyszczególnienia cywilów).

Wygląda na to, że koszmar Gazy długo się nie skończy. W nocy z poniedziałku na wtorek izraelski gabinet bezpieczeństwa przyjął plan rozszerzenia ofensywy. To oznacza jeszcze więcej wojny. Według zapowiedzi Netanjahu działania będą intensywne, zakładają przemieszczenie Palestyńczyków i długotrwałą obecność wojsk na tym terenie. Nie są znane szczegóły, wiadomo, że nie będą to krótkie rajdy w stylu: zajmujemy teren i wycofujemy się. „Cel jest zupełnie odwrotny”, stwierdził premier.

„Przemieszczanie” to gruby eufemizm. Większość mieszkańców Gazy wielokrotnie musiała opuszczać miejsce schronienia, a od wznowienia operacji 18 marca nakazy ewakuacyjne objęły 0,5 mln z 2,2 mln mieszkańców (izraelskie wojsko poszerzyło tzw. strefy buforowe na północy i południu).

Teraz chodzi o to, by „oczyszczać” teren, a ludzi umieszczać w zamkniętych strefach wojskowych, gdzie dystrybuowana będzie pomoc. Bo zdaniem Izraela Hamas wsparcie rozkrada. Dystrybucją pomocy mają się zająć prywatne firmy. Ponoć podczas posiedzenia gabinetu doszło do kłótni między nowym szefem armii gen. Ejalem Zamirem a ministrem bezpieczeństwa narodowego Itamarem Ben Gewirem ze skrajnie prawicowej partii Żydowska Siła, który proponował zniszczyć magazyny z żywnością w Gazie, by „nie karmić wroga”.

Czytaj też: Izrael toczy wojnę coraz bardziej domową. Netanjahu wcale nie chce jej wygrać

Ani szybko, ani łatwo

– Decyzja rządu nie zbiega się z celami większości społeczeństwa, dla ludzi priorytetem jest odzyskanie zakładników. Wznowienie intensywnych walk to narażanie ich na niebezpieczeństwo, oni nie przetrwają ataków. Nie skłoni to również Hamasu do zawarcia umowy o uwolnieniu porwanych. I nie doprowadzi do zniszczenia go – uważa gen. bryg. rez. Ephraim Sneh. Dlaczego? Jak wyjaśnia, w chwili ataku 7 października Hamas dysponował regularną armią podzieloną na bataliony, ze skoordynowanym dowództwem, instalacjami artylerii, zorganizowaną produkcją amunicji. To zostało zniszczone, została partyzantka, komórki rozrzucone wśród 2,2 mln ludzi. – Wytropienie i wybicie do nogi ostatniego partyzanta z kałasznikowem czy wyrzutnią rakiet nie będzie ani szybkie, ani łatwe – twierdzi generał.

Wojna też kosztuje: i życie, i grube pieniądze. Już się zaczęło wzywanie dziesiątków tysięcy rezerwistów, którzy mają wziąć na siebie ciężar ofensywy. – Miałem się zgłosić we wrześniu, wezwali mnie już teraz. To od początku wojny moja czwarta runda. Nie wiem, czy przerzucą mnie na front północny, może trafię do Gazy, może nawet do Syrii – opowiada 40-latek z Bet Szemesz. Syria stała się znów gorącym frontem. W zeszłym tygodniu o Druzów próbował upomnieć się Netanjahu: Izrael z powietrza zaatakował m.in. okolice pałacu prezydenckiego. Druzowie z oferty pomocy nie skorzystali, dogadali się z rządem Ahmeda Szary.

Ruch dowódców izraelskiego bezpieczeństwa, do którego należy gen. Sneh, wprost wini rząd za to, że kieruje się wyłącznie korzyściami politycznymi. – Głównym celem nie jest odzyskanie zakładników i rozbicie Hamasu, ale utrzymanie koalicji Netanjahu. Jego radykalnie prawicowi partnerzy jako warunek pozostania w rządzie postawili kontynuację i rozszerzenie wojny. Izraelczycy zapłacą wysoką cenę, a nie zobaczą owoców swojego poświęcenia. Zakładnicy nie wrócą, Hamas nie zostanie zniszczony – mówi generał. – Jedynym sposobem na pokonanie Hamasu jest pozbawienie go kontroli nad Strefą Gazy i oddanie jej w ręce Palestyńczyków czy szerzej Arabów. To zakłada propozycja Egiptu. Izraelski rząd uparcie tego odmawia. Po 19 miesiącach walk Hamas wciąż jest u władzy.

Czytaj też: Jak zakończyć tę wojnę? Były palestyński minister: Wierzę w bierny opór, nie przemoc

Co na to przyjaciel Trump?

Netanjahu podkreśla, że celem przyjętego na wniosek gen. Zamira planu jest „zniszczenie Hamasu” i uwolnienie zakładników. Przekonuje, że jedno i drugie chce osiągnąć. Ale jak wynika z przecieków z przebiegu posiedzenia gabinetu, pogodzenie obu założeń będzie trudne.

„Rydwany Gideona” mają ruszyć po wizycie Donalda Trumpa na Bliskim Wschodzie, planowanej 13–16 maja. Prezydent USA ma odwiedzić Izrael, ale też Arabię Saudyjską, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie. W ocenie byłego szefa izraelskiego wywiadu wojskowego i zastępcy sił powietrznych gen. Amosa Jadlina ogłoszenie planu tuż przed wizytą Trumpa to trick, który ma skłonić Hamas do wznowienia rozmów na temat planu Steve’a Witkoffa, specjalnego wysłannika prezydenta USA na Bliski Wschód. – Ale to nie oznacza końca wojny, tylko częściowy powrót zakładników, od pięciu do jedenastu osób w zamian za 40–60 dni rozejmu. A Hamas domaga się zakończenia wojny i obietnicy odbudowy Gazy – wyjaśnia Jadlin.

W reakcji na plan nowej ofensywy Hamas oświadczył, że „nie ma sensu prowadzić negocjacji ani rozważać nowych propozycji zawieszenia broni, dopóki w Strefie Gazy trwa wojna na wyniszczenie i głód”.

Netanjahu dużo sobie obiecuje po wizycie Trumpa, ale może się przeliczyć. „Najlepszy przyjaciel na świecie” pierwszą przykrą niespodziankę sprawił mu, ogłaszając, że spośród 59 przetrzymywanych w Gazie zakładników żyje 21. Wywołało to poruszenie w całym Izraelu: rząd utrzymywał, że żyją 24 osoby.

Czytaj też: Trump to żaden magik. Były szef sił bezpieczeństwa Izraela: „Funduje nam kolejne zagrożenie”

Premier ma swoje plany, ale Trump też je ma, widać, że nie zawsze im po drodze. Przykład? Trump nie chciał, jak Izrael, uderzać na Iran, próbował dogadać się z ajatollahami w sprawie programu atomowego. Ameryka po swojemu rozegrała też sprawę Jemenu. Trump groził Hutim zniszczeniem, ale zawarł właśnie z nimi rozejm: USA nie będą atakować ich celów, rebelianci zostawią w spokoju statki na Morzu Czerwonym i w cieśninie Bab al-Mandab. Ale nie dotyczy to statków izraelskich. Jeden z przywódców Hutich poradził Izraelczykom, by „pozostali w schronach, bo rząd ich nie ochroni”.

Izrael z Hutimi ma na pieńku. Dopiero co wyrównał z nimi rachunki, a w niedzielę rakieta spadła na teren lotniska Ben Guriona pod Tel Awiwem. W odwecie Izrael zaatakował fabrykę betonu, port, zniszczył lotnisko w Sanie. Jeśli groźby o wspierwaniu Gazy nie są na wyrost, Tel Awiw nie może liczyć na spokój.

– Kluczowe jest to, czego chcą Amerykanie, czy są wciąż z nami, czy dużo bardziej z przodu, jak w przypadku Iranu czy Jemenu. Może zechcą zakończyć wojnę bez koordynacji z Izraelem – dodaje gen. Jadlin. Ta opcja może się wydać kusząca. Mówi się, że to USA miałyby przejąć tymczasową kontrolę nad Gazą po wojnie. Potrzebny jest jednak misterny plan.

Publicysta dziennika „Haaretz” Jack Khoury zauważył, że „Trump kocha Arabię ​​Saudyjską, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie – mają dużo pieniędzy, autorytet Ameryki tam się trzyma, a reżimy, delikatnie mówiąc, są dla niego łatwe do obejścia”. Dlatego może przywieźć do Waszyngtonu cenne umowy i załatwić wiele interesów. Być może uda mu się też uwolnić kilku zakładników. „Może powinniśmy porozmawiać z gospodarzami Trumpa – zwłaszcza saudyjskim następcą tronu Mohammedem bin Salmanem. W zamian za wielomiliardową umowę z Trumpem mógłby kupić zawieszenie broni od Netanjahu” – podpowiada Khoury.

Was this article displayed correctly? Not happy with what you see?

Tabs Reminder: Tabs piling up in your browser? Set a reminder for them, close them and get notified at the right time.

Try our Chrome extension today!


Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more

Facebook

Save articles to reading lists
and access them on any device


Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more

Facebook

Save articles to reading lists
and access them on any device