Do Seulu poleciałam z grupą znajomych w ramach trzytygodniowej podróży po Azji na przełomie marca i kwietnia tego roku – zaplanowaliśmy pobyt przez tydzień w Korei Południowej i dwa kolejne w Japonii. Choć z Polski do Seulu można polecieć bezpośrednio PLL LOT, my upolowaliśmy tańszą okazję – Qatar Airways oferowały grudniową promocję z okazji Black Week. Przy zakupie biletów dla co najmniej trzech osób obowiązywała 30-procentowa zniżka. Bilety na trasie Warszawa–Doha–Seul i z powrotem kosztowały nas 2,5 tys. zł za osobę.
Muszę przyznać, że stolica Korei zrobiła na mnie wrażenie. Wjechaliśmy na N Seoul Tower, skąd rozciąga się panoramiczny widok na całe miasto, i odwiedziliśmy Lotte World Tower – jeden z najwyższych budynków na świecie, ze szklaną podłogą na 118. piętrze, przy której nogi naprawdę robią się miękkie. Spacerowaliśmy po Bukchon Hanok Village – tradycyjnym skansenie położonym tuż obok pałaców, gdzie wciąż mieszkają ludzie, a wąskie uliczki wiją się między drewnianymi domami, zachowanymi w stylu sprzed setek lat.
Nocą w dzielnicy Hongdae pełnej barów, karaoke i klubów bawiliśmy się z Koreańczykami do rana. W Gangnam znanym z wiralowego hitu, ale też z luksusu i stylu – zderzyliśmy się z bardziej eleganckim obliczem miasta.
Ale im dalej na południe, tym bardziej czułam, że to właśnie tam czeka na mnie prawdziwa Korea. Z Seulu ruszyliśmy bardzo wygodnym autobusem do Jeonju – niewielkiego miasta znanego z przepięknej dzielnicy hanoków. Tam spaliśmy w tradycyjnym domu z ogrzewaną podłogą, a rano z koleżankami wypożyczyłyśmy z koleżankami hanboki, czyli kolorowe stroje z epoki Joseon.
Po udanej sesji zdjęciowej poszliśmy na stację i równie luksusowym autobusem pojechaliśmy do miasta Pusan. W kilka godzin znaleźliśmy się w niezwykłej lokalizacji...
Pusan to drugie co do wielkości miasto Korei Południowej, położone na malowniczym południowym wybrzeżu kraju. Słynie z szerokich plaż, spektakularnych świątyń, artystycznych dzielnic i targów pełnych świeżych owoców morza. Choć to wciąż wielka metropolia, jej tempo jest zdecydowanie spokojniejsze niż w Seulu – bliżej tu do morza, dalej od korporacyjnego pędu.
Spędziliśmy tu niespełna trzy dni i to wystarczyło, by odkryć zupełnie inną, bardziej zmysłową i kolorową twarz Korei.
Zwiedzanie zaczęliśmy od Gamcheon Culture Village – miejsca, które wygląda, jakby ktoś rozsypał klocki LEGO na wzgórzu, a każdy domek ozdobił rzeźbą, muralem czy kolorowymi schodami. Dawna dzielnica robotnicza, dziś tętni życiem – pełna jest kawiarni, pracowni artystów i punktów widokowych. Wędrowaliśmy wąskimi alejkami, zaglądaliśmy do sklepików z rękodziełem i podziwialiśmy panoramę miasta.
Gamcheon Culture Village, Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Kolejnym przystankiem był Songdo Yonggung Suspension Bridge – wiszący most zawieszony nad klifowym wybrzeżem, po którym przechadzka to... połączenie przygody z zachwytem. Wiatr znad oceanu rozwiewał mi włosy, fale rozbijały się z hukiem o skały poniżej, a adrenalina mieszała się z poczuciem lekkości. Choć most nie jest bardzo długi, wrażenia zostają w pamięci na długo.
Songdo Yonggung Suspension Bridge, Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Na obiad wybraliśmy się na Jagalchi Fish Market, największy targ rybny w Korei – i jeden z najbardziej intensywnych zmysłowo punktów mojej podróży. Wąskie przejścia między stoiskami, sprzedawczynie w kolorowych fartuchach, ryby, węgorze, żywe ośmiornice wijące się w miskach.
Spróbowaliśmy tu surowego kraba, którego mięso podawane jest z ostrym sosem i ryżem. Czy bym to powtórzyła? Raczej nie. Smaki świeże, ostre, śliskie, tłuste – były totalnie inne niż wszystko, co znałam z innych miejsc świata. Kiedy zamykam oczy, to przypominam sobie ten intensywny zapach morza...
Jagalchi Fish Market, Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Jednym z najbardziej malowniczych miejsc, do których dotarliśmy, była świątynia położona tuż nad oceanem - Haedong Yonggungsa. Większość buddyjskich sanktuariów w Korei wznosi się w górach, ale ta robi wyjątek. Schodzi się do niej wśród skał, przechodzi przez kamienną bramę i nagle ukazuje się niesamowity widok: złote posągi, czerwone dachy i niekończąca się tafla morza.
Haedong Yonggungsa, Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Pusan odwiedziłam w czasie, gdy zaczynały kwitnąć wiśnie. Jednym z miejsc, które wybraliśmy na spacer, był strumień Oncheoncheon.
Oncheoncheon, Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Między mostami Sebyeonggyo i Allakgyo, wzdłuż tzw. Oncheoncheon Cafe Street, rozciągał się prawdziwy tunel z kwitnących drzew. Różowo-białe płatki opadały jak śnieg na ścieżki, po których spacerowali zakochani, rodziny z dziećmi, seniorzy i turyści z aparatami.
Na zachód słońca wybraliśmy się w okolice szerokiej, piaszczystej plaży Haeundae.
Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Tuż obok plaży ruszają jedne z najbardziej urokliwych środków transportu w Pusanie – kolejki turystyczne, które dosłownie suną wzdłuż wybrzeża. Jedna z nich to Sky Capsule – mała, kolorowa, przeszklona kapsuła, która mieści maksymalnie cztery osoby i powoli przesuwa się po torze ponad klifami. Widoki na ocean są niesamowite, a tempo jazdy sprzyja robieniu zdjęć i cieszeniu się chwilą.
Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Obok niej kursuje też bardziej klasyczny Haeundae Blueline Park Train – panoramiczny pociąg z otwartymi wagonami, którym można dojechać aż do Songjeong Beach. To świetny sposób, by zobaczyć wybrzeże z zupełnie innej perspektywy – lekko, malowniczo i bez pośpiechu.
Ostatnią atrakcją, którą my zostawiliśmy na jeden z wieczorów, był Spa Land. Jest to jedno z najbardziej luksusowych i nowoczesnych koreańskich spa. Znajduje się w centrum handlowym Shinsegae Centum City.
Spa Land, Pusan, Korea PołudniowaKarolina Walczowska / Onet
Po wejściu otrzymaliśmy luźne piżamki oraz ręczniki. Najpierw przeszliśmy do strefy kąpielowej, która jest oddzielona dla kobiet i mężczyzn. Tutaj obowiązuje pełna nagość, co dla mnie jako Europejki było... onieśmielające. W Polsce nawet na basenach często krępujemy się odsłaniać ciało, a w Korei nagość w takich miejscach jest czymś naturalnym i nie budzi kontrowersji. Dawno nie byłam tak zawstydzona!
Przed wejściem do basenów z gorącą wodą termalną, zgodnie z zasadami, umyłyśmy, a w zasadzie wyszorowałyśmy dokładnie ciała. Ponieważ Koreanki robiły to na siedząco na plastikowych krzesełkach, zrobiłyśmy tak samo...
Po kąpieli i pielęgnacji (na miejscu były dostępne wysokiej jakości kosmetyki), założyłyśmy z koleżanki piżamy i przeszłą do wspólnej strefy relaksu, gdzie dostępne są sauny. Można tam też skorzystać z przestrzeni do odpoczynku. Jest też restauracja i kawiarnia.
Dla wielu odwiedzających, zwłaszcza z Europy, wizyta w Spa Land może być kulturowym szokiem ze względu na otwartość w kwestii nagości i rytuały związane z kąpielą. Jednak po przełamaniu początkowego dyskomfortu, doświadczenie to okazuje się niezwykle relaksujące i oczyszczające – zarówno dla ciała, jak i dla umysłu!
Muszę przyznać, że Korea Południowa jawiła mi się jako drogi kierunek. Jak się okazało – na miejscu wcale nie jest tak drogo. Można zorganizować wyjazd rozsądnie, zwłaszcza gdy podróżuje się w kilka osób. Noc w tradycyjnym hanoku w Jeonju z koreańskim śniadaniem to koszt ok. 60 zł za osobę, hostel w samym sercu Seulu (dzielnica Myeongdong) – ok. 95 zł, a przestronne mieszkanie w Pustanie – jedynie 58 zł za noc.
Choć zawsze nocowaliśmy w czwórkę, było wygodnie i czysto, a w łazienkach do dyspozycji gości znajdowały się kosmetyki, ręczniki i suszarka.
Obiady w Korei PołudniowejKarolina Walczowska / Onet
Autobus z Seulu do Jeonju kosztował ok. 71 zł, a z Jeonju do Pusanu – 76 zł. Podróżowanie po miastach ułatwiała karta T-money (ładowana w sklepach spożywczych) – jedna trasa kosztowała średnio 5,50 zł.
Ceny posiłków były podobne. Już z napojami za ogromną patelnię z makaronem i mięsem zapłaciliśmy 50 zł za osobę, koreańskie kotlety kosztowały 47 zł, a grill w opcji "all you can eat" – ok. 55 zł. Kanapka w sklepie na śniadanie to wydatek rzędu 6 zł, a kawa – od 13 do 15 zł.
***
Podróżujecie do ciekawych miejsc? Chcecie podzielić się wrażeniami? Na wasze wiadomości czekam pod adresem: karolina.walczowska@redakcjaonet.pl
If you often open multiple tabs and struggle to keep track of them, Tabs Reminder is the solution you need. Tabs Reminder lets you set reminders for tabs so you can close them and get notified about them later. Never lose track of important tabs again with Tabs Reminder!
Try our Chrome extension today!
Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more