"Kler" zniszczył życie polskiemu medaliście mistrzostw Europy. Wpadł w nerwicę przez film Smarzowskiego - Sport


A Polish European boxing champion's life was negatively impacted by a film's implication of his collaboration with the secret police, causing him significant distress and health problems.
AI Summary available — skim the key points instantly. Show AI Generated Summary
Show AI Generated Summary

Gajda rozpoczął swoją przygodę ze sportem od... piłki ręcznej. Pewnego dnia usłyszał od trenera, że "jest za nerwowy do gier zespołowych", dlatego wybrał boks. Swój największy sukces w karierze odniósł w 1977 r. To właśnie wtedy w Halle został mistrzem Europy w wadze lekkopółśredniej (do 63,5 kg).

Przeszło pół wieku później znów zrobiło się o nim głośno. Tej "sławy" wolałby jednak uniknąć. Wszystko przez film "Kler" Wojciecha Smarzowskiego, który obejrzały miliony Polaków... W jaki sposób głośny film zrujnował zdrowie Gajdzie? Czy miał trudności, gdy wracał z Zachodu w czasach PRL? Jak wspomina swoje dawne pojedynki?

Film Wojciecha Smarzowskiego sugerował jego współpracę z SB. Bogdan Gajda: "Kler" zrujnował mi zdrowie

W 2019 r. zaczęły się kłopoty Gajdy ze zdrowiem z powodu wykorzystania jego zdjęcia w filmie "Kler". Fotografia pojawia się, gdy słychać dialog sugerujący, że postać z kadru współpracowała z SB.

– Córka po obejrzeniu filmu przyszła do domu roztrzęsiona. Tato, czy to prawda? – zapytała zszokowana. — Nie spałem w nocy. Wpadłem w nerwicę, pojawiły się kłopoty z żołądkiem. Musiałem chodzić do psychologa. Żona chodziła ze mną na rozprawy. W końcu jakieś nieduże pieniądze otrzymałem. Najważniejsze, że wygraliśmy i przeprosiny pojawiły się w telewizji, ale miałem przez to rozbite zdrowie – dodał Gajda.

– Mieliśmy prawie piekło w domu, bez przerwy telefony. Odpowiedział nam tylko i wyłącznie dystrybutor, który stwierdził, że Bogdan jest osobą publiczną i można jego zdjęcie pokazywać – tłumaczyła żona boksera w programie "Warto Rozmawiać".

Skąd taka wpadka? Gajda ma swoją teorię. — Gdy kiedyś z Ugandy wracaliśmy, poznałem Polkę z Armii Andersa. Dała mi kilkanaście gazet. To był polski dziennik wydawany w Londynie. Przywiozłem je do Polski i ktoś mnie podkablował. Potem za każdym razem miałem szczegółową kontrolę osobistą na lotnisku. Gdy wracaliśmy z Zachodu, prześwietlali mnie na wylot. Do golasa byłem rozbierany, żeby tylko mnie upokorzyć. Może więc z tym filmem "Kler" to nie był przypadek – zakończył Gajda.

Bogdan Gajda: kładłem Kubańczyków, jak chciałem

– W Halle w finale pokonałem faworyta gospodarzy Ulricha Beyera – wspominał Gajda. – Niemiec wcześniej pokonał 20 Polaków, ale ze mną nie miał szans. Tych sukcesów międzynarodowych miałem sporo. Wygrałem Puchar króla w Tajlandii, między innymi powalając na deski Kubańczyka. Innego Kubańczyka pokonałem na Węgrzech w Turnieju Honvedu. Na Turnieju Prochazki w Ostrawie też miałem Kubańczyka na rozkładzie. Żaden Polak nie pokonał tylu Kubańczyków co ja i to nie byle jakich, ale kozaków! Kładłem ich, jak chciałem — dodał.

Gdy Gajda wspominał dawne pojedynki, ożywiał się właśnie na wspomnienie zwycięstw nad rywalami z gorącej karaibskiej wyspy. – W Budapeszcie podczas Turnieju Honvedu trener Andrzej Gmitruk mi mówi: "Masz niezłe losowanie, ale może być kiepsko, bo Kubańczyka wylosowałeś". A ja go dwa razy na głowie postawiłem. W drugiej rundzie już się nie podniósł — dodał.

Gajda raz wygrał Turniej Stamma. Triumfował w 1978 roku. Tam też pokonał kubańskiego boksera.

– To był wicemistrz świata, dwa razy mi klękał. W sumie wygrałem wówczas cztery walki. Wszystko pamiętam. Turniej był na Torwarze, każdego dnia hala pełna ludzi. Boks cieszył się wówczas ogromnym zainteresowaniem. Gdy Legia walczyła w lidze z Gwardią, to na stołeczne debry trudno było się dostać. Połowa chętnych zostawała pod halą – wspominał.

Bogdan Gajda: Hearns dostał bombę w drugiej rundzie

Do legendy przeszły jego dwie walki z Thomasem Hearnsem, który zanim został jednym z najlepszych zawodowych pięściarzy, dwukrotnie zmierzył się z Gajdą podczas meczów USA – Polska.

– Hearns jako zawodowiec był pięciokrotnym mistrzem świata w pięciu różnych kategoriach, a miał ostatnią walkę amatorską w Detroit w 1977 roku. Wcześniej w Las Vegas minimalnie przegrałem z nim na punkty. W Detroit w drugiej rundzie dostał taką bombę, że nogami się nakrył. Gong uratował go przed czasówką, a ostatecznie przegrałem na punkty — zauważył.

Gajda był jednym z najlepszych leworęcznych bokserów. Wyszkolił go trener Antoni Zygmunt. Ale zaczynał od innego sportu.

– Urodziłem się Sokolnikach Starych koło Płońska i najpierw jeździłem do Płocka na piłkę ręczną. Rzucałem lewą ręką piłkę i "bomba" w tej ręce mi została. Po którymś z meczów na bok wziął mnie trener i mówi "jesteś za nerwowy do gier zespołowych, poszukaj indywidualnego sportu". Miał rację, gdy ktoś mnie popchnął, to od razu do bicia się brałem. Poszedłem więc do boksu, spróbowałem, zaskoczyło i zostałem — opowiadał.

W latach 1969–1975 Gajda trenował w Górniku Pszów, ale potem przeszedł do Legii Warszawa i już tam został (był jej zawodnikiem w latach 1975–1988).

– Po cichu zaproponowali mi Legię i przez żonę zachęcali, więc szybko się spakowałem i poszedłem do woja. Zostałem zawodnikiem wojskowego klubu, ale w wojsku nie byłem. Teraz jestem na emeryturze, ale na Torwarze mamy sekcję boksu i trenuję chętnych – uśmiechnął się Gajda.

Was this article displayed correctly? Not happy with what you see?


Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more

Facebook

Save articles to reading lists
and access them on any device
Access unlimited summaries,
faster manual reviews,
unlimited reading lists and
AI-powered analysis
— all with Pro (Coming soon).


Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more

Facebook

Save articles to reading lists
and access them on any device
Access unlimited summaries,
faster manual reviews,
unlimited reading lists and
AI-powered analysis
— all with Pro (Coming soon).