Wołodymyr Zełenski musi "w końcu podjąć działania" – grzmi Trump, najwyraźniej wierząc, że Rosjanie zgodzą się na amerykański "plan pokojowy" i będą grzecznie grać zgodnie z jego zasadami. Trump popełnia jednak radykalny błąd w rozumowaniu.

Propozycja, którą Trump przedstawił agresorowi, Rosji, i ofierze agresji, Ukrainie, jako ultimatum, z rosyjskiego punktu widzenia wygląda na pierwszy rzut oka jak wielkanocny prezent dla Rosjan.

Donald Trump chce:

  • uznać półwysep Krym, okupowany przez Rosję od 2014 r., za rosyjski.
  • tymczasowe pozostawienie Rosjanom okupowanych terytoriów na Donbasie oraz obwodach chersońskim i zaporoskim.
  • dostarczanie Moskwie połowy energii elektrycznej z (największej na świecie) elektrowni jądrowej w Zaporożu.
  • zniesienie wszystkich sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję od 2014 r.

A Ukraina? Nie dostanie nic – poza niewielkim terytorium w obwodzie charkowskim, które zostało zajęte przez Rosję. Żadnych gwarancji bezpieczeństwa ze strony USA, żadnych perspektyw na szybkie przyjęcie do UE, a nawet żadnych gwarancji dalszej pomocy wojskowej. A członkostwo w NATO? Kijów może o nim zapomnieć na zawsze.

Nic dziwnego, że Zełenski głośno i wyraźnie powiedział: "Nie, dziękujemy, panie prezydencie!".

W ten sposób Trump znalazł sobie ostatecznie kozła ofiarnego. Na swojej platformie Truth Social narzeka, że trudniej jest negocjować z Ukraińcami niż z Rosjanami (jego specjalny wysłannik Steve Witkoff jedzie w tym tygodniu po raz czwarty do Moskwy, a w Kijowie nie był jeszcze ani razu). Nie wspomina jednak, że Moskwa jasno dała do zrozumienia, że nie przyjmie propozycji Trumpa.

Władimir Putin przekazał za pośrednictwem swojego rzecznika, że nie można traktować poważnie podpisu Zełenskiego pod dokumentami, ponieważ po upływie kadencji w maju 2024 r. (według rosyjskiego punktu widzenia) nie jest on już prawowitym prezydentem Ukrainy. Ponadto Rosja zakończy wojnę dopiero wtedy, gdy Ukraina wycofa się z terytoriów niekontrolowanych przez Rosję w czterech obwodach: donieckim, ługańskim, zaporoskim i chersońskim.

Przypomnijmy, że Putin oficjalnie ogłosił te cztery obwody jako należące do Rosji. Jednak poza prawie całkowicie podbitym ługańskim pozostają one w dużej mierze pod kontrolą Ukrainy. Ukraina musiałaby dobrowolnie wycofać się i rozwinąć przed rosyjskimi najeźdźcami coś w rodzaju krwawoczerwonego dywanu. To absurdalna wizja.

Ortograficzny szczegół daje nadzieję Ukraińcom

Trump pozostaje sam ze swoim "planem pokojowym". Dał jasno do zrozumienia, że wycofa się z całego teatru wokół Ukrainy, jeśli obie strony nie podpiszą porozumienia. Można przypuszczać, że Ameryka wkrótce wstrzyma pomoc dla Ukrainy.

W ten sposób Trump nie tylko porzuca Kijów, ale także zraża do siebie Europę. Nawet częściowe zwycięstwo Rosji w tej wojnie byłoby gwarancją wieloletniej ekstremalnej niestabilności i niepewności w Europie. Eksperci uważają, że nowe rosyjskie ataki, również na terytorium NATO, są bardzo prawdopodobne. Wraz z faktycznym wycofaniem się USA jako mocarstwa chroniącego NATO zagrożenie to ponownie gwałtownie rośnie.

Europa nie jest (jeszcze) gotowa do samodzielności militarnej. Pokazuje to przegląd europejskich armii. Brakuje też przywódcy formatu brytyjskiego Winstona Churchilla, który w obliczu zagrożenia nazistowskiego zjednoczył Europę swoim hasłem "Nigdy się nie poddamy".

To, co powinno nastąpić szybko – zjednoczenie Europy, masowe zbrojenia, jasne stanowisko wobec Moskwy – potrwa długo, zbyt długo. To jest nieprzyjemna prawda, z którą musi się zmierzyć Europa. Być może do tego czasu Ameryka znów będzie miała rozsądnego prezydenta. Być może do tego czasu Putin nie będzie już żył.

A może zmienny Trump w końcu zda sobie sprawę, że tym razem postawił na niewłaściwego konia. Taka interpretacja krąży na ukraińskich kanałach społecznościowych. Istnieje wskazówka, że Trump może nagle stać się przyjacielem Ukrainy: w swoim najnowszym poście na Truth Social, w którym zaapelował do Putina słowami "Władimir, przestań!", napisał "Kyiv", stosując ukraińską pisownię, a nie "Kiev", jak Rosjanie nazywają stolicę Ukrainy. To ortograficzny szczegół. Niestety, na razie nie ma więcej powodów do nadziei.

Niebezpieczny "plan pokojowy" Donalda Trumpa może zgubić nie tylko Kijów. Jednak ortograficzny szczegół daje Ukraińcom nadzieję [KOMENTARZ] - Wiadomości


Click on the Run Some AI Magic button and choose an AI action to run on this article