Mieszkam w Wielkiej Brytanii, a Stany Zjednoczone odwiedziłam w życiu trzy razy. Gdy moje dzieci były małe, zabraliśmy je na wymarzoną wyprawę po Florydzie. Podczas drugiej wizyty w USA pojechaliśmy do Teksasu, odwiedziliśmy zoo w Houston i zjedliśmy najlepsze lokalne dnia w moim życiu. Trzeci raz spędziłam kilka dni w Bostonie z partnerem — choć niemal cały czas padało, świetnie bawiliśmy się, włócząc się po kawiarniach i podziwiając widoki na nabrzeżu.

Jako Europejka zawsze czułam się w Stanach mile widziana i poza typowymi niedogodnościami — jak długi lot czy zmęczenie — nigdy niczego się nie obawiałam. W tym roku jednak wszystko się zmieniło. Zrezygnowałam z planów odwiedzenia wodospadu Niagara. Powód? Coraz większy niepokój o to, co może mnie spotkać na amerykańskiej granicy.

Po decyzjach administracji Donalda Trumpa o zaostrzeniu polityki bezpieczeństwa coraz częściej czytam o podróżnych zatrzymywanych na granicy i o tym, że funkcjonariusze służb granicznych przeszukują ich urządzenia elektroniczne.

Głośnym echem odbiła się historia francuskiego naukowca, którego w marcu nie wpuszczono do Stanów po tym, jak urzędnicy przejrzeli zawartość jego telefonu. Według francuskich władz w jego prywatnych notatkach znaleziono krytyczne uwagi o administracji Trumpa. Strona amerykańska zaprzeczyła, jakoby decyzja miała podłoże polityczne, ale cała sytuacja dała mi sporo do myślenia.

Choć takie przeszukania są w USA legalne od dawna i wciąż należą do rzadkości, to tego rodzaju przypadki działają na wyobraźnię. Moi znajomi ze Stanów poradzili mi, bym — jeśli już zdecyduję się na podróż — nie wspominała przy wjeździe, że jestem dziennikarką, a najlepiej, żebym zabrała ze sobą tzw. telefon zastępczy, bez prywatnych danych. To samo sugerują użytkownicy forów podróżniczych, a nawet niektórzy kanadyjscy prawnicy imigracyjni.

archiwum prywatne

Ja z mężem podczas wizyty w Bostonie

Czytałam też o turystach, którzy w ostatnich miesiącach zostali zatrzymani w USA. Jedna z Brytyjek spędziła aż 19 dni w ośrodku zatrzymań amerykańskiej służby imigracyjnej. W lutym próbowała wjechać do USA z Kanady. Twierdziła, że przebywała na wizie turystycznej i miała zatrzymać się u rodziny goszczącej ją w zamian za pomoc w domowych obowiązkach. Choć nie otrzymywała za to wynagrodzenia, według służb naruszyła warunki wizy.

Niezależnie od tego, czy rzeczywiście złamała przepisy, czy nie, nie chcę ryzykować, że jeden drobny błąd lub nieporozumienie skończy się dla mnie zatrzymaniem w amerykańskim areszcie.

Zobacz także: Damian po 17 latach chce wrócić do Polski. "Brytyjski rynek mieszkań jest oderwany od rzeczywistości"

Zmienne nastroje i niepewność

Na razie więc odkładam w czasie podróż do USA, z partnerem lub bez niego. I nie jestem w tym odosobniona. W ostatnich miesiącach zauważalny jest spadek liczby rezerwacji lotów z Kanady i Europy do Stanów.

Wielka Brytania — podobnie jak Kanada, Finlandia, Francja, Niemcy czy Portugalia — wydała ostrzeżenie dla swoich obywateli planujących podróż do USA.

Dziś przyszłość wydaje się zbyt niepewna. Gdybym poleciała tam za kilka tygodni, jak planowałam, nie mam pewności, czy w ogóle zostałabym wpuszczona do kraju. A nawet jeśli — czy w razie drobnej pomyłki nie groziłoby mi zatrzymanie.

Poza tym niepokoi mnie, jak bardzo atmosfera polityczna może się zmienić w tak krótkim czasie. W Wielkiej Brytanii regularnie słyszymy o niestabilności politycznej w USA. Dodatkowo mam w pamięci nieprzychylne Europie wypowiedzi Donalda Trumpa, jego pomysły, by Kanada stała się "51. stanem" czy deklaracje o przejęciu Grenlandii od Danii.

Jestem osobą lękliwą, a taka ilość niepewności i zmiennych nastrojów sprawia, że zwyczajnie nie czuję się dziś w USA mile widziana. Wiem, że tysiące obcokrajowców codziennie przekraczają amerykańską granicę bez problemów i być może ja też miałabym szczęście. Jednak sama świadomość, że coś mogłoby pójść nie tak, odbiera mi całą radość z podróży.

Mam nadzieję, że przyjdzie jeszcze czas, gdy znów poczuję się bezpiecznie i komfortowo, by odwiedzić Stany. Może wtedy, gdy stosunki między Europą a Ameryką się ustabilizują.

Na razie wybieram Włochy.

Powyższy tekst jest tłumaczeniem z amerykańskiego wydania Business Insidera

Tłum.: Mateusz Albin

Wieści z lotnisk w USA odstraszają Europejczyków. "Zrezygnowałam z wyjazdu" - Business Insider


Click on the Run Some AI Magic button and choose an AI action to run on this article