"Najgorszy dzień dla światowego rynku akcji od pięciu lat", czyli od czasu pandemii — pod takimi nagłówkami analitycy finansowi opublikowali w poniedziałek swoje komentarze. Europejskie indeksy na otwarciu giełd w pierwszym dniu tygodnia spadły o 6-10 proc., japońskie o prawie 8 proc., a indeks giełdy w Hongkongu Hang Seng — o ponad 13 proc.

Cena ropy naftowej, kluczowego surowca dla rosyjskiej gospodarki, spadła do najniższego poziomu od 2021 r. Banki inwestycyjne nie spodziewają się odbicia — Goldman Sachs przewiduje, że do końca 2026 r. cena uplasuje się poziomie 55 dol. (213 zł) za baryłkę — w pozytywnym scenariuszu. Negatywny mówi o 40 dol. (155 zł).

To już się zresztą dzieje.

8 kwietnia rano rynki azjatyckie nieznacznie wzrosły (w większości nie więcej niż o 1 proc., z wyjątkiem japońskiego Nikkei 225, który wzrósł o ponad 5 proc.), podczas gdy rynki amerykańskie nadal spadały. Według "The Washington Post" decyzja Trumpa o nałożeniu ceł wywołała załamanie. Wielu domaga się od niego, by ją ponownie przemyślał. Taki apel podnosi m.in. Elon Musk.

— Potencjalna zmiana paradygmatu w postaci rezygnacji Stanów Zjednoczonych z roli międzynarodowego lidera i fundamentalnej zmiany zasad globalnego handlu może doprowadzić świat do globalnego kryzysu polityczno-gospodarczego. Jego rynkowe konsekwencje mogą być bezprecedensowe. Niepewność osiągnęła poziom niemożliwy do przewidzenia. Jeśli nie znajdziemy szybkiego racjonalnego wyjścia z wojny handlowej, możliwe są wahania rynkowe porównywalne do tych z 2008 r. — mówi finansista Siergiej Romanchuk.

Trump kontra dolar

Głównym problemem w obecnej sytuacji nie jest jednak sam spadek na rynkach (choć oczywiście nie ma w nim nic dobrego). Są dwa poważniejsze. Jeden jest taki, że gospodarki na świecie nie są w stanie zareagować na ten kryzys w sposób skoordynowany i z wykorzystaniem wszystkich instytucji, jak miało to miejsce w przypadku zawirowań gospodarczych w 1998 i 2008 r. Drugi polega na tym, że obecna sytuacja podważa zaufanie do dolara jako światowej waluty rezerwowej.

— W ciągu ostatnich dziesięcioleci Stany Zjednoczone, jako prawdziwe supermocarstwo, działały jako stabilizator globalnej gospodarki, podejmując wysiłki w celu ugaszenia i rozwiązania pojawiających się kryzysów — mówi Andriej Jakowlew, pracownik naukowy Centrum Davisa na Uniwersytecie Harvarda.

Kluczową rolę odegrały w tym skoordynowane działania z jednej strony Systemu Rezerwy Federalnej i Ministerstwa Finansów USA, z drugiej — Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i organów nadzoru finansowego w UE i Japonii. Jakowlew uważa, że podczas kryzysu w 2008 r. takie skoordynowane działania pozwoliły uniknąć nowego Wielkiego Kryzysu i ograniczyły recesję.

— Obecnie problem w sensie instytucjonalnym polega na tym, że oprócz gier Trumpa z taryfami celnymi Elon Musk zajmuje się "poprawą wydajności" amerykańskiego aparatu państwowego. Jeśli naprawdę dojdzie do globalnego kryzysu, nie wiadomo, kto w USA na niego zareaguje — kompetentni pracownicy Ministerstwa Finansów i Skarbu albo zostali już zwolnieni, albo "dzięki" Muskowi są zajęci zupełnie innymi problemami — mówi Jakowlew.

Jeśli chodzi o dolara, jego wartość spadła w stosunku do euro o bezprecedensowe 3,5 proc. Nie jest to normalne zjawisko — dotąd podczas zawirowań na rynku inwestorzy zwykle robili coś przeciwnego i uciekali do dolara. Zawsze był on postrzegany jako "bezpieczna przystań" — to się jednak zmieniło.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

—"Trumpowi udało się dokonać rzeczy pozornie niemożliwej — podważyć reputację dolara jako waluty rezerwowej. Teraz dolar niesie za sobą ryzyko. Najgorszym problemem polityki Trumpa dla Ameryki jest fundamentalna niepewność. Słowo tego »mistrza układów« jest dosłownie bezwartościowe. Mówi jedno, a robi coś zupełnie innego" — napisał finansista Siergiej Romanchuk.

To właśnie, zdaniem ekonomisty, wywołało na świecie pragnienie, aby "trzymać się z dala od tego szaleńca". I widać to w liczbach. "W czwartym kwartale 2024 r. różne banki centralne na całym świecie zmniejszyły rezerwy dolara o 155 mld" — napisał Romanchuk. Jego zdaniem to dopiero początek.

— Zaufanie do dolara to m.in. zaufanie do amerykańskich instytucji i sposobu, w jaki USA zarządzają państwem i gospodarką — mówi Aleksander Koliandr, badacz z Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA). A wiarygodność wszystkich tych instytucji bardzo ucierpiała przez działania Trumpa.

— Problem polega na tym, że nie ma nic, co mogłoby zastąpić dolara, ponieważ nie ma innych aktywów, które miałyby taką wiarygodność rynkową — dodaje.

Presja wyborców

Ekonomiści spodziewają się, że burza rynkowa będzie się nasilać i może przerodzić się w globalny kryzys gospodarczy, który doprowadzi do recesji.

— Bezpośrednimi konsekwencjami obecnej sytuacji będą zakłócenia w globalnej logistyce handlowej, gwałtowny wzrost inflacji i spowolnienie gospodarcze w kluczowych regionach, w tym w Chinach, Unii Europejskiej i samych Stanach Zjednoczonych — mówi konsultant inwestycyjny Andriej Kochetkow.

— To, co się dzieje, spowolni wzrost gospodarczy. Ryzyko recesji zarówno w USA, jak i na całym świecie dramatycznie wzrosło — mówi Koliandr.

Goldman Sachs, jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie, w ciągu tygodnia ponad dwukrotnie zwiększył swoje szacunki prawdopodobieństwa recesji w USA: obecnie uważa, że ryzyko takiego scenariusza wynosi 45 proc.

ADEK BERRY/AFP/East News / East News
Kobieta przechodząca obok ekranu pokazującego ceny akcji, Pekin, 9 kwietnia 2025 r.

Według Kochetkowa najgorsze w tej sytuacji jest to, że banki centralne staną przed niezwykle trudnym wyborem. Aby przeciwdziałać kryzysowi i wspomóc wzrost gospodarczy, logiczne byłoby obniżanie stóp procentowych już teraz (tego Trump regularnie domaga się od Rezerwy Federalnej). Samo złagodzenie polityki pieniężnej jest jednak obarczone inflacją wynikającą z barier taryfowych — zauważa Kochetkow. Możliwe, że teraz stopy będą musiały zostać podniesione, co będzie ciosem dla gospodarek.

Upadek rynków "będzie trwał przynajmniej do czasu zmiany retoryki władz USA, które do niedawna lekceważyły losy giełdy" — uważa Romanchuk. Takiego załamania instrumentów rynkowych, od których ceny zależy dobrobyt dużej części Amerykanów, wyborcy Trumpa nie przewidzieli. — Oznacza to, że może pojawić się silna presja ze strony wyborców i sponsorów, ale jak na razie jej nie widać — mówi.

Wielu ekspertów uważa też, że partnerzy handlowi USA, którzy rozpoczęli negocjacje z Waszyngtonem w sprawie ceł, będą w stanie przekonać Trumpa do zmiany decyzji.

Wasal Chin?

Rosyjska gospodarka, która pod kierownictwem rządowego bloku finansowego i banku centralnego już czwarty rok zmaga się ze skutkami militaryzacji i izolacji, nie będzie miała łatwo. Przetrwała już ucieczkę inwestorów, inflację prawie trzykrotnie wyższą niż prognozowana przez bank centralny, ogromne wydatki wojskowe, bezprecedensowe sankcje i zachodnie próby zdławienia przepływu petrodolarów na Kreml. Czy ugnie się pod naporem globalnego kryzysu gospodarczego?

Globalna recesja spowoduje załamanie popytu na ropę wraz z jej cenami — co już się dzieje. Stworzy to problemy dla rosyjskiego budżetu, który albo będzie musiał pożyczyć więcej (co będzie miało złe skutki przy wysokich stopach procentowych), albo sięgnąć do już opróżnionej "kasy" (a Fundusz Narodowego Dobrobytu ma o ponad połowę mniej pieniędzy dostępnych do natychmiastowego pożyczenia w porównaniu z początkiem wojny).

Jak zawsze dobrym momentem na zapełnienie budżetu jest spadek kursu rubla. Minus polega na tym, że wraz z dewaluacją rośnie i tak już wysoka inflacja, a rząd musi wydawać więcej na podwyżki emerytur i pensji. Wreszcie Kreml prawdopodobnie będzie musiał pomyśleć o zmniejszeniu wydatków skarbu państwa — ale oczywiście w żadnym wypadku nie na wojsko. Środki na nie już teraz stanowią ok. 40 proc. budżetu.

Aleksander Koliandr uważa, jeśli rosyjska gospodarka znajdzie się w obliczu globalnego kryzysu, będzie musiała poradzić sobie z dwoma niezwykle nieprzyjemnymi dlań konsekwencjami.

— W obliczu globalnego kryzysu wszelkie nadzieje na rychłą obniżkę stóp procentowych mogą zostać wyrzucone przez okno. A to stwarza jeszcze większe ryzyko dalszego spowolnienia gospodarki niewojennej. Możemy też zapomnieć o wzroście eksportu ropy naftowej. Wszyscy światowi importerzy energii będą starali się zmniejszyć nadwyżkę handlową z Ameryką, co oznacza, że będą kupować więcej amerykańskiej ropy i LNG. W konsekwencji rosyjskie zasoby energetyczne będą kupowane po jeszcze większych rabatach. A to zwiększy i tak już ogromną zależność Rosji od Chin, jednego z głównych nabywców ropy i gazu — mówi specjalista.

Trump otworzył puszkę Pandory. Ekonomiści mówią o nieobliczalnych skutkach - Wiadomości


Click on the Run Some AI Magic button and choose an AI action to run on this article